Reklama

Pierwszy etap życia noworodka to czas, w którym jest ono najbardziej narażone na różne choroby i infekcje. Nieodłączny przyjaciel dzieciństwa- smoczek może być głównym nosicielem różnych szkodliwych dla dziecka bakterii, dlatego sterylizacja smoczka jest niezbędna, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się bakterii. Sterylizatora do smoczków Pipila to pierwszy na świecie sterylizator z zastosowaniem promieni UV. Dzięki szybkiej sterylizacji, która trwa tylko 6 minut i zasilaniu przy pomocy 2 baterii AAA ten sterylizator idealny jest dla dzieci i rodziców, którzy lubią podróżować. Pipila jest łatwa w obsłudze wystarczy wypłukać smoczek w czystej wodzie i włożyć go do sterylizatora( częścią do ssania do dołu ). Po zamknięciu pokrywy rozpocznie się proces sterylizacji. Pipila na pewno przyda się na wakacjach, na placu zabaw, na spacerze.

 

 

Zalety sterylizatora Pipila

  • Bezpieczny, higieniczny i przyjazny dla środowiska.
  • Nadaje się do wszystkich standardowych smoczków.
  • Testowany klinicznie (zaaprobowany przez NATA).
  • Smoczek nie ulega deformacjom podczas procesu sterylizacji.

 

 

Pewnie większości rodzicom, tak jak i mnie, sterylizacja smoczków kojarzy się z wygotowywaniem ich w wodzie. Uciążliwe zajęcie prawda? trzeba zagotować wodę, wrzucić do niej smoczek i chwilę pogotować. Potem opłukać pod zimną wodą, żeby szybciej wystygł. Powiem szczerze, że ja sterylizowałam w ten sposób smoczek bardzo rzadko, nie wiem czy było to częściej niż raz w miesiącu. Wynikało to przede wszystkim z braku czasu. Wolałam na szybko opłukać smoczek pod gorącą wodą i gotowe. Gdy smoczek upadł w piasek np. to obcierałam go w chusteczkę, oblewałam wodą z butelki albo zabierałam po prostu do domu.

 

 

Sterylizator do smoczków nigdy nie był na liście moich zakupów. Uważałam taki wynalazek za fanaberię i zbędny wydatek. Zawsze uparcie twierdziłam, że zdania nie zmienię. Jak na ironię dostałam do przetestowania przenośny sterylizator marki Pipila.  Skoro dostałam to wypadało przetestować.  Najpierw zaskoczona byłam wyglądem urządzenia, coś na kształt  kuli ze śniegiem w środku, z tym, że w kolorz różowym. Samo urządzenie lekkie i poręczne. Z instrukcji wyczytałam, że wystarczy włożyć dwie baterie, otworzyć kulę, włożyć smoczek, wcisnąć obręcz i czekać. Czekać około 6 min. W tym czasie można się zająć swoimi sprawami, urządzenie samo wie co robić. Ja jednak siedziałam i wpatrywałam się spodziewając się jakiegoś dźwięku, no czegokolwiek. A tutaj nic, cisza. Tylko jasnofioletowe światełko w środku. Sterylizator bowiem zabija zarazki nie wrzątkiem ale promieniami UV. Prosto i szybko. I co najważniejsze na pewno się nie poparzymy korzystając z tego urządzenia. Obsługa dziecinnie prosta. Przy dwójce maluchów używających smoczki jest to bardzo pomocny gadżet. Po zakończonej pracy światełko gaśnie i smoczek jest gotowy do użytku.

 

 

Polecam go rodzicom smoczkowych dzieci. U nas złożyło się tak, że używam go zazwyczaj rano, podczas śniadania.  5-miesięczniak pałaszuje butle z mlekiem a w tym czasie bakterie z jego smoczka giną. Jedzenie zajmuje mu akurat tyle czasu co sterylizacja. Przy 2-letniej córce, która smoczka używa tylko do spania sprawa jest jeszcze łatwiejsza.

Plusy sterylizatora Pipila to nowoczesny design; poręczność – możemy go wszędzie ze sobą zabrać; uniwersalność – pasuje do wszystkich smoczków; krótki czas sterylizacji.

Jedyny minus który dostrzegam to cena. Dla mnie jednak trochę za wysoka. Sterylizator kosztuje koło 60zł. Dla mnie odpowiednia cena to 40zł.

bycieszycsiezyciem